мαĐе-Ģαме
Blog poświęcony recenzjom gier.
sobota, 25 grudnia 2010
Święta, święta i po pieniądzach.
Z racji świąt życzę Wam (tej garstce osób które odwiedzają ten blog) wszystkiego najlepszego (bo i tak nic lepszego nie wymyślę). W najbliższym czasie blog przejdzie transformację, renowacje, unowocześnianie, które mam nadzieje wyjdzie mu na dobre. Planuje dodać parę smaczków graficznych, jak i więcej wypocin tekstowych, czy może nawet jakieś artykuły. Tak więc do roboty.!
sobota, 11 grudnia 2010
5 gier na platformę Android, cz.1.
Być może telefon z androidem nie jest najlepszą konsolą przenośną, z możliwością generowania fenomenalnej grafiki, po której nie będziemy mogli spojrzeć na coś innego. Zazwyczaj słaba bateria, mały ekran i miliony innych mankamentów, wielu ludzi uważa za argument, aby trzymać się od takich wymysłów ludzi niepojętych z daleka. Jednak kiedyś ktoś wymyślił grę Snake. Zagościła na wielu modelach Nokii, a jej kolejne wersje widzimy do teraz. Nie są co prawda tak wciągające jak oryginalny poruszający się czarny odcinek za unieruchomiona czarna kropka, ale są. Czy patrząc z perspektywy pierwszych Snake'ow możemy wysnuć podłą, zdradziecka myśl, że gry na telefon jednak mogą być ciekawe? Poniżej zestawienie 5 ciekawych gier. Bez oszałamiającej grafiki, dźwięku stereo, czy 60 klatek na sekundę.
Kolejność przedstawianych gier nie ma
powiązania z moją opinią co do jakości, czy grwalności. Są po
prostu ułożone losowo.
1. Blow Up.
Gra jest na swój sposób wymagająca.
Naszym zadaniem jest wysadzić konstrukcję budynku tak, aby siedząca
na którymś z rusztowań panda spadła na umieszczoną w pewnym
miejscu gwiazdkę, a cała konstrukcja poniżej wyznaczonej linii.
Nasza praca oceniana jest w gwiazdkach. Od 1 do 4*. Z każdym
kolejnym poziomem, zdobycie 4* robi się coraz trudniejsze, a
wybuchające beczki, czy inne utrudnienia typu stalowe konstrukcje
wymagają od nas chwili zastanowienia. 14 poziomów w wersji Lite
(wersja Demo) wystarczy aby uznać grę za ciekawą i podjąć
decyzję, czy zamierzamy kupić pełną wersję. Gra jest w pełni
dotykowa, nie posiada konsoli.
BlowUP Lite – darmowa.
BlowUP – oscyluje w granicach 10 zł.
2. Unblock Me Free
Produkt ten to typowa gra logiczna. Do
dyspozycji mamy aż 400 poziomów na „początkującym” oraz
„zaawansowanym” Bonusowe poziomy także liczą sobie 400. Tak
więc do dyspozycji mamy 1200 różnych ustawień i położeń
klocków. Rozgrywka polega na poprowadzeniu wyznaczonego klocka do
dziury. Problem polega na tym, że nasz klocek zawsze jest
zablokowany. Musimy tak manewrować pozostałymi, aby odblokować
sobie drogę do ujścia. Sprawy nie ułatwia fakt, że często
miejsca jest bardzo mało, a klocki możemy przesuwać tylko w pionie
lub poziomie. Nie ma mowy o podnoszeniu, czy przekładaniu klocków.
Z każdym kolejnym poziomem gra wymaga od nas coraz więcej
zaangażowania. Podsumowując: Fenomenalna gra logiczna, dobrze
przemyślana, długa, darmowa. Dla każdego, kto lubi wytężyć swój
mózg.
Unblock Me Free – darmowa!
Unblock Me Free – darmowa!
3. Milky, Milky.
Gra ta to kolejny odpowiednik wielu już
goszczących na naszych konsolach/komputerach/telefonach produktów,
traktujących o rozgrywce polegającej na ułożeniu klocków/rur/dróg
czy czego tam dusza zapragnie w taka kombinacje, aby osoba, czy rzecz
w punkcie A, bezpiecznie znalazła się w punkcie B. Tym razem jednak
wcielimy się w rolę mleczarza, który będzie musiał napełnić
mlekiem cysterny. Gdy napełnimy jedną, ta odjeżdża, a jej miejsce
zajmuje druga. Problem polega na tym, ze rurociąg, musimy ułożyć
z elementów znajdujących się na ekranie. Nie możemy dobrać sobie
niczego ze schowka. Możemy tylko obracać to, co już znajduje się
w polu. Jeżeli wykorzystamy za dużo rur prostych na początku, to
zabraknie ich w dalszych etapach gry.
Milky, Milky – darmowa!
Milky, Milky – darmowa!
4. Paper Toss.
W tym wypadku rozgrywka opiera się na
trafieniu papierową kulką do kosza. Suniemy palcem po Touch
Screen'ie a postać w grze, rzuca kulką w stronę kosza. Aby nie
było zbyt łatwo, na każdym z poziomów mamy ustawiony
wentylatorek, tak, ze płynące z niego powietrze zbija z toru lotu
nasz papierek. Zawsze więc jesteśmy zmuszeni do główkowania, w
która stronę i pod jakim katem pokierować obiekt do celu. Do
wyboru mamy 3 poziomy trudności, oraz 3 lokacje. Z poziomów
trudności standardowo uświadczymy „łatwy”, „średni” oraz
„trudny” (różnica objawia się w naszej odległości od kosza,
która jest odpowiednio dobrana do danego poziomu), a swoich sił
spróbujemy na lotnisku, pewnego rodzaju magazynie, oraz w toalecie.
Paper Toss – darmowa!
5. Air Control Lite.
Gra uznawana, za jedną z najlepszych
na Androida. Polega na doprowadzeniu samolotu lecącego w okolicach
lotniska na odpowiedni pas. Do dyspozycji mamy 2 rodzaje samolotów
dużych, jeden mały i jeden rodzaj helikoptera. Z każdym
wyładowanym samolotem, przestrzeń powietrzna zalewają kolejne
samoloty, które musimy uchronić przed katastrofą. Fajną rzeczą
jest możliwość wysłania, jak i obejrzenia wyników innych graczy
z całego świata. Do gry możemy ściągnąć dodatkowe mapy, za
cenę 10 zł. Sama gra jest darmowa, możemy grac do woli, lecz
jeżeli chcemy różnorodności, musimy już zapłacić.
Air Control Lite – darmowa!
Jak się okazuje, na telefonach też
możemy zabić czas, łącząc go z grami. Wbrew pozorom nie wychodzi
to źle, choć też jeżeli nie chcemy wydawać pieniędzy,
szaleństwa nie uświadczymy. Czy warto? Oceńcie sami.
Zakaz kopiowania bez mojej zgody.!
sobota, 20 listopada 2010
Recenzja Pokemon Soul Silver (NDS)
sobota, 13 listopada 2010
Recenzja Touch Mechanic (NDS)
Do rożnego typu niespotykanych,
kontrowersyjnych, czy ponadprzeciętnych gier, posiadacze DS'a
zdążyli się już przyzwyczaić. Mamy Cooking Mama, gdzie
przejmujemy pałeczkę szefa kuchni, mamy My Hero: Firefighter, gdzie
to jesteśmy strażakiem, oraz odpowiednik doktora z serii My Hero,
czy nawet Traume Center podejmujące temat medycyny. Czas na coś
innego.
Pamiętacie Gearhead Garage? Zabawę w
mechanika samochodowego? Podobną grę uświadczycie na handheldzie
Big N. Mowa tutaj o Touch Mechanic, grze na swój sposób
innowacyjnej, mimo tego, ze kiedyś na PC pojawiło się coś bardzo
podobnego. Grę podejmującą temat bardzo rzadki w wirtualnej
rozgrywce, a zarazem ciekawy. Tak więc, jesteśmy młodzieńcem,
który w poszukiwaniu pracy wciela się w rolę mechanika
samochodowego. W grę wplątany jest watek fabularny, związany z
bohaterem, oraz jego przyjacielem tragicznie zmarłym podczas jednego
z wyścigów.
|
Rozgrywka jest bardzo przyjemna, choć
nie zawsze prosta. Zaczynamy od prostych zadań typu wymiana kol, czy
tuning. Z każdą misją jest coraz trudniej. W każdej misji tez
mamy ograniczony czas, mierzony za pomocą ubywających pieniędzy,
oraz dopuszczalną liczbę błędów. Błędów można
się dorobić np. poprzez złe użycie młotka, lub poprzez
uszkodzenie jakieś części samochodu. Gdy dojdziemy do
dopuszczalnej liczby błędów, wylatujemy i grę zaczynamy od
nowa, lub od danego zapisu stanu gry.
W tym tytule spróbujemy swoich
sił w wielu kategoriach naprawy samochodu. Zaczynając od zmiany
kół, która jest bardzo prosta, poprzez zmianę
wydechu, a na całkowitym tuningu optyczno-mechanicznym kończąc.
Produkt daje nam możliwość naprawy dosłownie każdego ważnego
elementu samochodu. Silnik, wydech, ingerencja w wygląd zewnętrzny,
oraz wiele innych mniejszych napraw czeka nas podczas gry. W
międzyczasie dorobimy się swojego auta, do którego za
zarobione podczas pracy pieniądze zaczniemy nabywać części. Gdy
auto będzie dosyć ulepszone, wystawimy go do udziału w zawodach.
|
Osoby nieznające języka angielskiego
w wielu zadaniach mogą mieć problem z jego wykonaniem, a co za tym
idzie, wielokrotne powtarzanie danego poziomu. Może to zirytować,
szczególnie tych mniej wytrwałych, jednak znajomość podstaw
załatwi większość spraw. Obsługę narzędzi, oraz rożnego typu
urządzeń przydatnych przy naprawie auta, wyjaśni nam nasz
pracodawca.
Gdy już będziemy wystarczająco
rozgarnięci w temacie, zaczniemy pracować w coraz to większych i
lepszych warsztatach, gdzie wraz z płacą rosną wymagania
pracodawcy a zmniejsza się jedynie czas wykonania zadania. Więc gra
po pewnym czasie może wydać się trochę trudna, szczególnie
jeżeli nie opanowaliśmy dobrze obsługi TS, gdyż np. malowanie
auta wymaga precyzyjnej koordynacji rysika z ekranem. Do wyboru mamy
wiele narzędzi. Śrubokręty, młotki, wiertarki, poprzez kątówkę
na spawarce kończąc. Po pewnym czasie już sami wybieramy, czego
chcemy użyć, a o pomocy, znanej z początku gry możemy tylko
pomarzyć, choć wielokrotnie by się przydała, aby poratować nas w
trudnych chwilach. Produkt daje nam możliwość naprawy praktycznie
każdego ważnego elementu samochodu. Silnik, wydech, wygląd
zewnętrzny, oraz wiele innych mniejszych napraw czeka nas podczas
gry.
|
Grafika w grze ogranicza się jedynie
do widoku auta które aktualnie naprawiamy, oraz do narzędzi
których używamy. Nie czarujmy się, lecz wygląda to słabo.
Cala grę obsługujemy na Touch Screen'ie, a wszelkiego rodzaju
dialogi, czy instrukcje widzimy na górnym ekranie. Filmiki
oraz te instrukcje, to nic innego, jak widok osoby która
aktualnie do nas mówi, na tle danego warsztatu, lub innej
lokalizacji, oraz linijki z dialogiem. Dodatkowo, jako umilenie
naszej gry, do dyspozycji oddany został sklep, w którym
możemy zakupić części, po czym podrasować nasz pojazd. Działa
to oczywiście w 2 strony, możemy też sprzedać tam części,
samochód, czy np. kupić urządzenia, dzięki którym
nasza praca będzie łatwiejsza.
Gra, choć jest słabsza niż mentalny
przywódca gier o tematyce naprawiania samochodów
(Gearhead Garage) niesamowicie oddaje klimat, tej jakże ciekawej i
jak się okazuje dającej masę radości pracy. Żeby szybko nas ten
klimat nie opuścił, autorzy dali nam, aż 75 epizody, w których
to będziemy pieścić samochody. Dodatkowo mamy archiwum, w którym
dane epizody możemy przechodzić ponownie, lub szlifować czas, czy
poprawiając wszelkie wyniki. Czas gry, zależy od nas. Przejście
wątku głównego nie zajmie więcej niż 12h, lecz archiwum
dostarczy nam jeszcze wiele godzin dobrej rozgrywki.
|
Tytuł pokazał, że gra nie musi być
jRPG, czy innym znanym gatunkiem, aby okazała się sukcesem. Nie
musi tez mieć dużego budżetu, oraz tysięcy reklam w prasie,
telewizji i innych źródłach informacji. Być może autorzy
nie zarobili na grze milionów, jednak postarali się i dzięki
temu mamy tytuł godny polecenia każdemu. Tytuł ciekawy, wciągający
na długie godziny, a przede wszystkim innowacyjny, przynajmniej na
konsoli Nintendo DS.
Grafika: 6.5
Dźwięk: 7
Grywalność: 8.5
Ocena ogólna: 8
|
Recenzja My Hero: Firefighter (NDS)
Po ciekawym symulatorze mechanika
samochodowego, przyszedł czas na symulator pracy strażaka. Czy ta
gra ma jakąkolwiek szansę wybić się ponad setki innych gier,
lepiej rozreklamowanych, z większym budżetem, potencjałem i ogółem
skazanych z góry na murowany hit? Jak to mówią „nie
ma rzeczy niemożliwych”, ale czy My Hero: Firefighter jest
tytułem, który potwierdzi legendę, że gry z małym budżetem
i słabym marketingiem mogą być dobre? Zapraszam do recenzji.
Fabuła jest niezwykle prosta. Wcielamy
się w rolę styranego pracą, dumnego z tego czym się zajmuje
strażaka. Strażaka, który od najłatwiejszych zadań
praktycznych, przejdzie do gaszenia największych pożarów,
przy użyciu nowoczesnych urządzeń, we współpracy z wiedza,
którą zdobył na licznych treningach praktycznych.
Rozgrywka jest bardzo prosta. Wszystko
dzieje się na dolnym ekranie, a na górnym mamy statystyki +
prowadzone aktualnie dialogi. Jako, że jesteśmy nowi w oddziale,
wszystkiego będziemy uczyć się od podstaw. Od tego jak skutecznie
ugasić pożar, poprzez to jak używać różnych narzędzi na
obsłudze dźwiga wyciągowego kończąc. Rozgrywka ogranicza się do
naprzemiennego wezwania do pożaru i szlifowania swoich umiejętności.
Z czasem, gaszone przez nas pożary będą coraz większe, podobnie
jak liczba używanych podczas jednej misji urządzeń i przedmiotów.
Problem w tym, że to wcale nie utrudnia rozgrywki, lecz tylko
wydłuża czas w jakim poradzimy sobie z problemem.
|
Misje, w jakich przyjdzie nam brać
odział nie są raczej zróżnicowane, choć nie wydaje mi się,
żeby ktoś od pracy strażaka wymagał zróżnicowania. Czasem
trafi się jakaś łatwiejsza praca, typu ściągniecie kota z
drzewa, lecz przez większość gry walczyć będziemy w piekielnym
upale o życie swoje, jak i innych ciężko pracujących ludzi.
Przedmioty jakie użyjemy podczas misji (siekiera, maska gazowa, 2
rodzaje gaśnicy) zdobywamy podczas treningu. Jeżeli zaliczymy
trening, automatycznie dane urządzenie zostanie dodane do naszego
ekwipunku.
Niestety w tym tytule nie ma mowy o wyborze danego narzędzia, czy wolnej wędrowce po aktualnie gaszonym obiekcie. To wszystko robi za nas konsola, a my mamy tylko dobrze użyć tego, co zostało nam aktualnie przydzielone. Wyjątkowo, w niektórych lokacjach przez chwile możemy się poruszać w kierunku którym chcemy. Wygląda to tak. Postać kierowana przez konsole nagle staje, a nam na Touch Screen'ie pojawiają się strzałki, w która stronę chcemy, aby nasza postać podąrzała. Zazwyczaj gdy tak się dzieje, mamy możliwość uratowania jakiegoś człowieka, zwierzęcia albo maszyny. Gdy to zrobimy, postać wraca do tego miejsca i znowu jest kierowana przez intuicje. |
Na każde wezwanie dojeżdżamy wozem
strażackim. Jest to trochę irytujące. A właściwie irytujące
jest kierowanie tego pojazdu. Nie prowadzimy go tradycyjnie na
strzałkach, lecz poprzez użycie Touch Screena, oraz strzałki w
górę. Gdy wciśniemy strzałkę w górę, auto
przyspiesza, a kiedy trzeba aktualnie skręcić, na ekranie pojawia
nam się mini gierka, polegająca na sunięciu rysikiem po
wyznaczonym punkcie, poruszającym się na ekranie.
Wszystkie prace wykonywane przez naszego bohatera, prowadzone są poprzez użycie dotyku. Gdy gasimy pożar, używamy gaśnicy. Aby zwiększyć jej moc mamy mini gierkę, podobna do tej, z prowadzeniem samochodu. Gdy rozwalamy drzwi, mamy mini gierkę, polegającą na szybkim kliknięciu rysikiem w dany punkt na ekranie. Również, gdy wynosimy się ponad budynki, przy pomocy wyciagnika, obsługujemy go za pomocą Touch Screen'a.
Grafika jak na możliwości DS'a jest
zadowalająca. Mamy tutaj widok z oczu bohatera, gdy używamy
jakiegoś narzędzia, lub np. walczymy z ogniem, oraz kamerę zza
pleców gdy się poruszamy, lub używamy wyciągu. Elementy,
nie wszystkie, lecz są rozpikselowane. Widać to, lecz myślę, ze
gracze DS'a zdarzyli się do tego przyzwyczaić. Praktycznie
wszędzie, oprócz zbliżenia na ogień ujrzymy piksele, które
ogólnie nie przeszkadzają, ale są i trzeba o nich pamiętać.
|
Ogień wygląda już lepiej, choć
nadal mało realistycznie. Pali się, lecz gdy zaczniemy go zalewać
woda, nie zmniejsza się, nie zaczyna się tlić, czy nawet bardziej
dymić, a po prostu zanika. Obojętnie jaką ma powierzchnie, jak
jest wielki. Nie zmniejszy się ani trochę, lecz po prostu będzie
coraz mniej nasycony kolorami, aż po prostu zniknie. Wyjątkiem są
małe płomienie na około, po zgaszeniu których, główny
płomień gasi się łatwiej. One znikają od razu, lecz tak samo
niespodziewanie.
Lokacje jakie odwiedzimy, są
zróżnicowane. W skład miejsc, w jakich będziemy pracować
wchodzi: ogródek starszej pani, której kot uciekł na
drzewo i musimy go ściągnąć; dom wpływowego mężczyzny, którego
syn za pośrednictwem kominka zrobił ognisko w domu; pole
treningowe, gdzie będziemy szlifować swoje umiejętności w danej
kategorii, czy chociażby magazyn, gdzie będziemy ratować ludzi,
niemowlę oraz psa.
|
Przed każdą misją właściwą mamy
krotki przerywnik filmowy informujący co się stało. Nie ma w nim
dialogu, czy jakiś wskazówek. Jest on pokazany na zasadzie
komiksu. Mianowicie. Na obu ekranach, kolejno od górnego
lewego boku układają nam się obrazki. Mniejsze, większe, rożnych
kształtów, poprzecinane białymi kreskami. Ilustracje te są
dość czytelne, można domyśleć się, co się stało, w jaki
sposób i dlaczego. Ogółem wyszło to zdecydowanie
dobrze.
Animacji bohatera zbyt wielu nie
uświadczymy. A to dlatego, ze widzimy tylko jak postać biega. Cała
reszta, to po prostu widok kawałka węża lejącego wodę, czy
siekiera poruszana siłą woli. Wróćmy jednak do bohatera.
Poruszanie się bohatera zawsze wygląda tak samo. Skoro jest to
pewnego rodzaju filmik, twórcy mogli się postarać i wyklepać
coś ładniejszego. Możliwości są, tylko chęci brak. Na pogardę
natomiast zasługuje wygląd, oraz animacja osób które
będziemy ratować.
W tym przypadku, najlepsza animacje ma
maszyna, która pewnego razu mamy wyciągnąć. Nie rusza się,
więc nie ma problemu, wszystko wygląda ładnie i miło. Jednak gdy
miałem ratować ludzi i zobaczyłem jak do mnie biegną, jak
lamentują, zamiast ich ratować, chciałem samoczynnie wyciągnąć
siekierę i ukrócić ich marny żywot. Oni są po prostu
paskudni, ruszają się jak worki z kartoflami w betonowej szkatułce.
Najczęściej stoją do nas plecami. Gdy wchodzimy do pokoju i
wszystko ugasimy, oni poruszają nogami tak jakby biegli do przodu,
ale następuje teleport i są przed nami. Cudownie.
|
Dźwięk w menu nie jest cudem. Nie
brzmi jak melodia, ale jak nie leczone ADHD. Jest energiczna, w
pewien sposób napędzająca, zarazem pasująca do założenia
gry, o intensywnej pracy strażaka, gdzie, nie ukrywajmy, liczy się
czas. Podczas rozgrywki, dźwięk się stabilizuje, nie powoduje u
nas nerwicy, a raczej uspokaja i pozwala cieszyć się grą. Poza tym
uświadczymy także dźwięków wydobywających się z gaśnicy,
stuków wywołanych niszczeniem drzwi, czy innych właśnie
używanych urządzeń.
My Hero: Firefighter to gra dla
wszystkich. Nie tylko dla tych, którzy w dzieciństwie chcieli
zostać strażakami. Strażak to dobry patent na grę, którą
właśnie otrzymaliśmy. Ciekawy tytuł, pokazujący, ze praca
strażaka nie jest lekka. Tytuł dający nam wcielić się w kogoś
innego, w realnego bohatera i poczuć, choć trochę, trud jego
pracy. Gra, to też świetny przykład, ze można zrobić dobra grę,
przy małym nakładzie funduszy i praktycznie zerowej reklamie.
Gratuluje!
Grafika: 8/10 Dźwięk: 6.5/10 Grywalność: 7/10 Ocena ogólna: 7.5/10 |
czwartek, 11 listopada 2010
Recenzja Motorstorm: Arctic Edge (PSP)
Ryk silników, zapach palonej
gumy, zastrzyki adrenaliny na każdym zakręcie. To coś, co musi
towarzyszyć prawdziwym wyścigom za wszelką cenę. Bez tego,
prawdziwy żądny rywalizacji samiec, będzie czuł się jak
alpinista bez zabezpieczenia. W grach jest podobnie. Albo uświadczymy
adrenaliny i wrażeń, albo tytuł jest stracony. Czy w tym przypadku
na głowie twórców zagości laur olimpijski, czy
zostaną straceni? Zapraszam do recenzji.
Gdy w marcu 2007r. Evolution Studios
weszło na rynek PS3 z produkcją Motorstorm, chyba nikt nie
spodziewał się, aż tak ogromnego zbycia. Tytuł ciekawy,
wciągający a przede wszystkim innowacyjny, podbił serca wielu
graczy. Teraz, po 2 latach na rynek wyszła wersja na handhelda Sony.
Motorstorm Arcitc Edge to kolejna z rzędu gra, która
debiutowała na konsoli PS3. I choć gra pod wieloma względami różni
się od wersji stacjonarnej, ogólne założenia pozostały
niezmienne. Dalej to ciekawy tytuł, z dużą dozą przesady,
oryginalności i ponadprzeciętności.
|
Już krótki filmik przed
rozpoczęciem gry mówi nam kto i w jakim celu znalazł się na
tej arktycznej części świata. Mianowicie, rządni nowych wyzwań i
wrażeń mistrzowie, chcący sięgnąć po nowe doznania, sławę i
zwycięstwo. A wśród nich my. W słabszych maszynach, ale z
motywacją do walki rodem ze Sparty. Grzać diesle, ruszamy!
Trudno żeby oprawa graficzna mogła
konkurować z tą z PS3. Ba, nie może nawet konkurować z wersją z
PS2. Mimo wszystko wydawca i tak wycisnął siódme poty z
konsoli i pokazał jak powinna wyglądać grafika na tak rozległych
torach i przy tak dużej ich liczbie. W grze uświadczymy multum
tras, oraz 6 klas pojazdów. Tory, po których będziemy
się ścigać, są dość zróżnicowane. Nie są to tylko
proste odcinki szutrowe, ale na jednej trasie możemy spotkać
odcinki szutrowe + śnieżne + jakiś rodzaj rampy. Do tego
dziesiątki możliwości skrótów, podjazdów,
skoczni, pułapek dla graczy i innych ułatwień, bądź utrudnień.
Należy jednak pamiętać, że pułapki czy skróty może
wykorzystać też przeciwnik, który bez skrupułów
użyje ich, gdy tylko zagrozimy jego pozycji.
|
Przejdźmy do pojazdów. Ich
wygląd jest mocno przeciętny. Mogło być lepiej, ale w każdym
razie jest ok. Przez większość czasu i tak rozglądamy się po
trasie. Zapytacie pewnie co w nich nie tak? Otóż wszystko. Są
po prostu brzydkie. Rozpikselowane kwadraty (w przypadku samochodów),
z bardzo słabym i schematycznym modelem zniszczeń. 10 razy uderzymy
w bandę, 10 razy odpadnie ta sama część prawie zawsze w tym
samym kierunku. Co do kierunku upadku. W tej kwestii, na jakakolwiek
fizykę, możemy liczyć tylko gdy w lot wprawimy nasza postać, np.
dzwonem w bandę na dwukołowcu. Poza tym, wszelkiego rodzaju
zbliżenia i oddalenia w adekwatnych sytuacjach wyglądają
odpowiednio.
Tytuł nie tnie się, ani nie zwalnia w
ogóle. Obojętnie, czy jest to początek, koniec, czy środek
trasy, bez względu na to czy dziesięć pojazdów jest
rozłożonych na długości trasy, czy są wszystkie obok siebie. Pod
tym względem autorom należą się brawa. Przerywniki filmowe nie
występują praktycznie w ogóle. Wyjątkiem jest film
opowiadający nam historię gry przed rozpoczęciem rozgrywki, oraz
krótkie filmiki po ukończonych rajdach. Są one w tle naszych
statystyk.
|
Warto także dodać, że autorzy oddali
nam do dyspozycji widok znad maski, oraz smaczki typu, brudzący się
ekran konsoli, gdy znajdziemy się na zdolnej do tego haniebnego
czynu nawierzchni. Zaskoczy nas jeszcze coraz częściej spotykany
element w grach. Mianowicie tryb fotografii. Jest on bardzo obszerny.
Możemy wznieść się nad rywalizacje, obracać obiektywem w każdą
stronę i pod każdym katem, przybliżać oraz oddalać, jak tylko
dusza zapragnie. Tryb ten jest bardzo obszerny, lecz mało używany.
Jednak zawsze to miły, mały plusik.
Ważnym elementem każdej gry jest
dźwięk. Nie dziwi więc fakt, ze autorzy wsadzili wiele pracy, aby
miało to ręce i nogi. Czy się udało? Zależy jak na to patrzymy.
Podczas wyboru pojazdu, trasy, czy typu rozgrywek, towarzyszy nam
jeden z dwudziestu utworów muzycznych takich ekip jak
Motorhead; The Prodigy czy The Chemical Brothers. Jest więc naprawdę
dobrze. Utwory są klimatyczne i pasują do ogólnego założenia
gry.
|
Podczas rozgrywki właściwej, jest
niewiele inaczej. Podobnie jak w menu przygrywa nam jeden z
dwudziestu kawałków, z tym ze jest on ściszony, lub jest
takie wrażenie, gdyż nałożone na niego są dźwięki rywalizacji.
Ryk silników, dźwięki wypadków, czy choćby dźwięki
wynikające z jazdy po danej nawierzchni. Te wypadają słabo, ale
nie zwraca się na nie uwagi, gdyż są właśnie w pewien sposób
tłumione, przez wokal, lub utwór nieustannie przygrywający w
oddali.
Łatwość rozgrywki zależy od wybranego przez nas poziomu trudności. Pierwsze 3-4 klasy nie sprawiają żadnego problemu. Wystarczy jechać bez jakiś większych wypadków, a jedno okrążenie przed metą wyjdziemy na prowadzenie i spokojnie wywalczymy sobie dużą przewagę. Dalej, jest już tylko ciężej. Przygotuj się na powtarzane wyścigi parekrotnie, przez maly glupi błąd. Jeśli jednak masz problemy z nerwami, nie kupuj tej gry. Szkoda PSP.
Cóż więcej można napisać o
grze? Na pewno należy powiedzieć wprost. Gra jest dobra. Dobra oraz
długa. Do przejechania mamy ok. 100 rajdów w trybie
festiwalu, oraz nieskończona liczbę w trybie wolnej rozgrywki +
multiplayer. Znacząco grę wydłuża nam także osiągnięcia,
możliwość odblokowania postaci (24), czy wielu pojazdów
(24), których zdobycie zajmie nam wiele czasu i nie lada
wysiłku. Każdy pojazd możemy modyfikować odkrywając najpierw do
niego części zamienne. W opcjach znajdziemy dokładne statystyki z
każdej z rozgrywek w jakiej braliśmy udział, z wieloma wytycznymi.
Przełoży się to zapewne na nasterowanie osiągnięć. Dla
prawdziwych „hardcore gamer” do gry zostały wrzucone specjalne
odznaki z rożnych gier (Pursuit Force, Killzone, Little Big Planet,
czy Wipeout). Odznak jest po 5 dla danej gry.
|
Motorstorm wystarcza na długie godziny
dobrej zabawy. Jest to gra wymagająca, szczególnie w dalszych
częściach gry. Jeżeli jednak szukasz dobrej symulacji, czy
jakiegoś fenomenu dotyczącego gier, odpuść sobie te grę, bo się
zawiedziesz. Tytuł jest dobry, ale nic poza tym.
Grafika: 7/10 Dźwięk: 8/10 Grywalność: 7.5/10 Ocena ogólna: 7/10 |
Recenzja God of War: Ghost of Sparta (PSP)
Gdy po wydaniu GoW: Chains of Olympus
studio Ready at Dawn ogłosiło, ze kończy z PSP, trochę mnie to
zmartwiło. Nikt nie był i chyba nie jest w stanie wyciągnąć
więcej z handhelda Sony. Możecie więc wyobrazić sobie mój
zachwyt, gdy usłyszałem, ze następnego GoW'a stworzy to samo
studio, odpowiedzialne za 2 tytuły, które stoją naprawdę
wysoko w hierarchii gier na Peespeka. Każdy gracz oczekiwał na
prawdę wiele od tego tytułu. Czy sprostał choć trochę? Czy jest
tym, na co wszyscy czekali? Zapraszam do recenzji.
Zacznijmy od menu. Jest takie samo jak w poprzednich częściach, poza jednym szczegółem. Ale za to gigantycznym szczegółem. Menu w języku polskim, które jeszcze w ostatniej części na PSP było marzeniem stało się jawą. Tak, w grze mamy polski dubbing, wspierany polskimi napisami. Czyż nowa przygoda z Kratosem, nie mogla zacząć się lepiej?
Fabuła w tej części gry nie jest na
pierwszy rzut oka zbyt porywająca względem części poprzednich,
choć ma z nimi bezpośrednie powiązanie. Znowu opuszczamy Olimp.
Tym razem Kratos, pragnie pozbyć się nękających go wspomnień,
myśli, wyrzutów sumienia i innych gnębiących go doświadczeń
z trudnej drogi na górę bogów. W tym celu wyruszamy
najpierw do Atlantydy, królestwa Posejdona, by rozpocząć
krwawe wyzwolenie Kratosa.
|
Grafika. Za tą jak i poprzednią
odsłoną GoW stoi studio Ready at Dawn. Pamiętacie Daxter'a na PSP?
On, oraz wcześniejszy Bóg Wojny, miały grafikę wręcz
przewyższającą możliwości PSP. To się nie zmieniło, a grafika
obija się o granice grafiki generowanej przez PS2. I nie ma w tym
przesady, o ile nie staramy się znaleźć defektów, czy nie
przyklejamy oczu do ekranu z myślą „zaraz znajdę jakiegoś
piksela”. Choć prawdę mówiąc, nawet tacy zapaleńcy
utrudniania życia, raczej nie będą mieli się do czego przyczepić.
Dlaczego? Ano dlatego, że gra prezentuje naprawdę wysoki poziom graficzny. Lokacje wyglądają realistycznie. Wszelkiego rodzaju ruiny, miasta, okręty czy inne miejsca w których się znajdziemy, wydaja się być przygotowane ze szczególną starannością. Wyglądają, jakby szczególny nacisk był położony akurat na ten jeden element. Takie wrażenie towarzyszyło mi nieustannie. Nie ma mowy o krawędziach zakończonych pikselem, czy jakimś dziwnym ostrym „czymś”. Tutaj wszystko jest wygładzone, wypolerowane i w 100% gotowe aby przyjmować zachwyt grającego. I to prawdziwy zachwyt, a nie wywołany, czy nawet wymuszony w pewien sposób opiniami innych graczy. |
Przeciwnicy, podzieleni są na klasy.
Każda klasa oprócz innego sposobu walki, posiada także, swój
wygląd. Wrogowie różnią się, sprawnością, siłą,
szybkością, czy jeszcze paroma innymi parametrami. Ogólnie
monstra polujące na nasze życie wyglądają ciekawie, żeby znowu
nie użyć słowa bardzo ładnie, czy wyśmienicie. Nie są to
walczące piksele, a realistycznie poruszające się wytwory bogów,
rodem z mitologii Greckiej. Wyśmienicie natomiast wypadają więksi
przeciwnicy. Walka różni się tym, że są w stanie więcej
wytrzymać, a potyczkę kończymy zazwyczaj efektownym Quick Time
Events, delektując się wyrafinowanym sposobem rozwiązywania
problemów Kratosa.
Kolejny cudowny przystanek na mapie opisu graficznego zajmują przerywniki filmowe. Możemy je w sumie podzielić na 2 kategorie. Pierwsza z nich, to taki przerywnik, w którym uczestniczymy w jakieś scenie, wspomnieniu, a jedyne co możemy zrobić, to kierować postacią i przyglądać się wszystkiemu dookoła. Druga kategoria, to przerywniki filmowe właściwe. Są to fenomenalnie wyreżyserowane sceny, ukazujące potęgę naszego bohatera, oraz jego uczucia. W grze, czekają nas bardzo ciekawe, nieraz zaskakujące zwroty akcji, czy fakty, których nigdy nie poznalibyśmy bez pomocy tego tytułu. Widać, że wstawki filmowe nie działają całkowicie na silniku gry. Są przerabiane, tak, aby dać nam jak najlepszy obraz. Jedynym co pozostaje mi tutaj zrobić, to bić pokłon twórcom. Tutaj jedynym mankamentem, jest niezgranie obrazu z dźwiękiem. Tzn. postać jeszcze nie mówi, usta się już ruszają, lub postać już mówi, lecz usta jeszcze się nie poruszyły. W niektórych momentach jest to bardzo widoczne. Taki mały defekt.
Kolejny cudowny przystanek na mapie opisu graficznego zajmują przerywniki filmowe. Możemy je w sumie podzielić na 2 kategorie. Pierwsza z nich, to taki przerywnik, w którym uczestniczymy w jakieś scenie, wspomnieniu, a jedyne co możemy zrobić, to kierować postacią i przyglądać się wszystkiemu dookoła. Druga kategoria, to przerywniki filmowe właściwe. Są to fenomenalnie wyreżyserowane sceny, ukazujące potęgę naszego bohatera, oraz jego uczucia. W grze, czekają nas bardzo ciekawe, nieraz zaskakujące zwroty akcji, czy fakty, których nigdy nie poznalibyśmy bez pomocy tego tytułu. Widać, że wstawki filmowe nie działają całkowicie na silniku gry. Są przerabiane, tak, aby dać nam jak najlepszy obraz. Jedynym co pozostaje mi tutaj zrobić, to bić pokłon twórcom. Tutaj jedynym mankamentem, jest niezgranie obrazu z dźwiękiem. Tzn. postać jeszcze nie mówi, usta się już ruszają, lub postać już mówi, lecz usta jeszcze się nie poruszyły. W niektórych momentach jest to bardzo widoczne. Taki mały defekt.
Spośród całej grafiki w nowym
GoW, uwagę przykuwa szczególnie jeden element. Mianowicie
jest nim głębia, jaka doświadczymy wielokrotnie w grze. Biegamy
sobie po ruinach, nagle rzut kamery na horyzont, a tam idealnie
wyrównane, piękne budowle, właśnie niszczone przez jakiegoś
kolosa. W innym zaś momencie gra zmusi nas do marszu w stronę
danego punktu. Co zrobimy krok do przodu, kamera pozostaje bez ruchu,
dając tym samym możliwości ujrzenia większej przestrzeni. W ten
sposób ujrzymy fenomenalne ujecie, zachodu słońca, miasta,
świątyni czy jakiegoś krajobrazu, którego nie powstydziłaby
się nawet wysłużone już PS2.
Tak w skrócie można opisać to, co serwuje nam przenośna wersja God of War. Jednak każdy medal ma 2 strony. Ta gra zdefiniuje Wasze pojęcie gry z piękną grafika. Nie jest już raczej możliwe, wyciśniecie więcej z PSP. No, chyba, ze Ready at Dawn weźmie się za kolejna produkcje na handhelda Sony. Tak więc czekamy. Oprawa graficzna towarzysząca opowieści o bogu wojny, to konkretny argument, świadczący o umiejętnościach twórców. Lecz czy tak samo jak do grafiki, autorzy przyłożyli się do udźwiękowienia? |
Już od początku wita nas typowy dla
GoW dźwięk w menu. Tutaj bez zmian, dalej melodia, która
kojarzy się z niebagatelna akcja, epicka przygoda i tonami
grywalności. Wielkich zmian nie uświadczymy także podczas
rozgrywki. Dalej te same dobre odgłosy walki z Chains of Olympus,
plus polski dubbing, o którym za chwile. Dla tych którzy
nie grali w poprzednie części, mogę powiedzieć, że dźwięki te
są dobrej jakości i nie brzmią zbyt udawanie, czy wręcz
naciąganie.
Tak jak obiecałem, czas poruszyć kwestie dubbingu. Powiem szczerze. Gdy dowiedziałem się ze GoW ma być z polskim dubbingiem, to trochę się zaniepokoiłem. Modliłem się tylko, żeby roli Kratosa nie otrzymał wszędobylski Frączewski. Udało się. W polskiej wersji językowej gry w postać Kratosa wcielił się Bogusław Linda. W tym tytule jednak nie uświadczymy słynnego „co Ty wiesz o zabijaniu?”, choć bezapelacyjnie ten zwrot by tutaj pasował. Boguś sprawdził się w roli mitologicznego mściciela fenomenalnie. Pasuje do ogólnego założenia rozgrywki. Ma głos pasujący do głównego bohatera, prawie tak dobry jak w oryginalnej wersji. Poza Panem Lindą w grze spotkamy też głosy innych postaci (których imiona zostawię dla siebie, żeby nie psuć Wam zabawy). Są w jakiś sposób zróżnicowane, ale nie są to aktorzy zasługujący na złotą statuetkę, a raczej wyróżnienie w szkolnej rubryce poetyckiej. Głosy słyszane w oddali, brzmią dosyć realistycznie, ale lamenty ludzi, których spotkamy po drodze, są jednakowo nudne i monotonne. Osoby podkładające głos pod Atenę i Kratosa spisały się OK. reszta... No cóż. Niestety tylko przeciętnie.
Zapewne wielu z Was zastanawia się jak
wypada polski dubbing na tle oryginalnego, angielskiego. Otóż
ku memu własnemu zaskoczeniu, dubbing polski brzmi praktycznie na
równi z angielskim. Jest tak samo dobry, tak samo przepełniony
uczuciami. Z tym, ze w tamtej wersji wszystkie glosy ze sobą
współgrają, wszystkie są równie dobre. Jeżeli to
Was nie zaspokaja, mogę szczerze przyznać, ze polski dubbing jest o
niebo lepszy niż np. rosyjski. Tam uczucia nie grają roli, a postać
Kratosa otrzymał mężczyzna, którego głos pasowałby raczej
do narratora z Little Big Planet. Tak więc należy cieszyć się, że
nasz język w tak obiecującym tytule nie jest najgorszy. Co więcej
stoi na naprawdę dobrym poziomie.
|
Rozgrywka właściwa kończy się w
przedziale 8-10h. Zależnie od wybranego poziomu trudności, naszych
umiejętności czy szybkości rozwiązywania zagadek. A tych parę
się znajdzie. Nie są to jakieś okropnie trudne zadania, tylko
zadania w których liczy się spryt. Jednak każdy, bez względu
na ostatni aspekt, poradzi sobie z tymi zagadkami prędzej czy
później. Co do walki, to jest taka sama jak w poprzednich
częściach. Dużo krwi, dużo brutalności i piękne QTE. Czyli to
co lubimy najbardziej. Jeżeli rozgrywka fabularna nam się znudzi,
po przejściu gry mamy różnego rodzaju atrakcje. Serię
wyzwań, różnego rodzaju skarby, filmy, czy szkice
koncepcyjne.
GoW jeszcze przed premiera okrzykiwany był przez forumowiczów grą roku. Każdy miał nadzieje, że to będzie przełom. Takim przełomem też jest. Ta gra jest po prostu tym, czym ostatni GoW na PSP. Jest pięknym, rozległym światem, z niesamowita fabułą, zamkniętą w naszym PSP. Uwolnij ten świat choć na chwile, a już nie będziesz chciał go opuszczać. Bezapelacyjnie najlepszy tytuł na PSP pod względem grafiki. Bezapelacyjnie tez najlepszy tytuł pod względem dubbingu. Murowany kandydat na grę roku. Tak prezentuje się nowe GoW. Grafika: 10/10 Dźwięk: 8.5/10 Grywalność: 9.5/10 Ocena ogólna: 9/10 |
Recenzja powstała ekskluzywnie dla portalu PSP-Team. Serdecznie zapraszam.!
Subskrybuj:
Posty (Atom)