wtorek, 2 listopada 2010

Recenzja New Super Mario Bros. (NDS)


Przeglądając recenzje gier na Handhelda Big N. natknąłem się tylko na dwie recenzje gry New Super Mario Bros. Zdziwiło mnie to niesamowicie, że tak fenomenalny, choć prosty tytuł, nie ma swojego należnego miejsca w sieci polskich recenzji. Z racji tego, że w tym roku mija 25-lecie wypuszczenia gry Super Mario Bros, postanowiłem wpisać się w karty historii recenzji o wąsatym hydrauliku, swoim tekstem. Tak więc zapraszam.!


Mimo że mechanika gier o Mario nie zmieniła się stanowczo od początku istnienia serii, dalej jest czymś, na co fani czekają z zapartym tchem. Pewnego rodzaju nieprzemijającym fenomenem, tak jak fenomenem był Titanic. To ciągle ta sama gra, o bieganiu w prawą stronę wąsatym hydraulikiem. Być może mniej rozpikselowanym, bardziej wyraźnym, lecz ciągle z tym samym celem. Gra przez te ćwierć wieku doczekała się multum odsłon, czy to w 3D, czy z innymi udziwnieniami. Każda jednak była czymś nowym, mimo oklepanych i sprawdzonych patentów. Bo po co przecież zmieniać coś, co jest dobre?

Fabuła gry z popularnym „Marianem” nigdy nie była zbytnio pochłaniająca, choć parę razy się różniła. W tym przypadku jest prosta, niezmienna i liniowa do bólu. Mario po raz kolejny rusza na pomoc księżniczce Peach, która po raz kolejny dała się porwać temu samemu Bowser'owi. W grze możemy zapomnieć o jakichkolwiek zwrotach akcji, zaskakujących sytuacjach, czy ogółem czymś, co może nas zaskoczyć. Tak, trzeba sobie powiedzieć wprost, watek fabularny Mario leży i prosi o pomstę do nieba. Jeżeli nie fabuła tak przyciąga do gier z „wąsatym” to co? Zapraszam do recenzji!
Czy grafika jest głównym motorem napędowym Mario? Nie sądzę... Grafika jest... Cukierkowa, zabawna, bajkowa. Taka zapewne miała być, prosta, lecz kolorowa i pochłaniająca. Taka, która swą prostotą podbije konsole graczy i długo ich nie opuści. Grę, bez jakiś innowacji pod tym względem rozpoczynamy w Menu. Prostym aż do bólu menu, w którym nikt nie jest w stanie się pogubić. Do wyboru mamy cztery opcje (Mario Game, Mario vs Luigi, Minigames, Options), na Touch Screenie, a na górnym ekranie, w ciągu paru sekund poznajemy wątek fabularny.

Po włączeniu nowej rozgrywki, na górnym ekranie ukazuje nam się świat przedstawiony gry. Jest w postaci mapy, w którym ruszamy się wyznaczoną ścieżką od kółeczka do kółeczka. Okręgi te, oznaczają, pewnego rodzaju poziomy rozgrywki. Gdy wejdziemy w to zadanie, zostajemy przeniesieni do gry właściwej, która polega po prostu na biegu w prawą stronę. Grze nie można zarzucić monotonności. Przynajmniej pod względem graficznym. Gra w świecie przedstawionym jest podzielona na wyspy. Każda wyspa ma inne ułożenie dróg, zróżnicowane tereny, oraz klimatyczno-przyrodnicze zmiany. Uświadczymy między innymi czegoś na wzór zielonego pastwiska, z obszarami leśnymi, zasmakujemy palącego słońca na pustyniach Egiptu, czy zasypanej śniegiem krainy. Wyspy te są stworzone ze szczególną dbałością o detale, wyglądają ładnie, estetycznie lecz liniowo i po pewnym czasie nużąco. Na każdej z wysepek znajdziemy elementy poruszające się + latający bonus. Jest to nic innego, jak dodatkowy power-up w postaci... grzybka. Grzyba, po którym urośniemy, czy zmniejszymy się do mikroskopijnych rozmiarów, a może w ogóle zmienimy wdzianko i nauczymy się wypuszczać ogniste kule...
Z podobną starannością wykonany został świat przedstawiony gry. O ile klimat w nim jest adekwatny do wyspy na której się akurat znajdujemy, ciężko znudzić się danym „wątkiem” gdyż jest on stosunkowo krotki. Na ukończenie każdego z nich mamy określony limit czasu, podany w sekundach. Dodatkowo przeszkadzać w tym będą nam różnego typu „potwory”. Monstra te są ładnie i starannie wykonane. Ładnie też się ruszają, choć nieraz schematycznie. Choć na  prawdę ciężko dostrzec schemat w ruchach przeciwników przy dynamicznej rozgrywce. Poza tym, „ruchomych przeszkód” jest dużo i są zróżnicowane, więc na wszelkie zaistniałe niedociągnięcia, możemy przymknąć oczy. Gdy dojdziemy do końca naszej wędrówki po świecie właściwym, zostajemy przerzuceni do świata przedstawionego, z możliwością przejścia kolejnego odcinka naszej drogi. Do tego właśnie ogranicza się rozgrywka w NSM.

Więc skoro nie grafika, to co? Czyżby dźwięk? Otóż nie, dźwięk tez nie jest czymś wybitnym. Dźwięk jest mocno przeciętny. Zmienia się wraz z przenosinami na inna wyspę, czy wstąpieniem w w rozgrywkę właściwą. Dźwięki, podobnie jak grafika i cała z reszta gra, jest bajkowa. Nie są to wielogodzinne symfonie, czy Chopin'owskie przedstawienia muzyczne, a świetnie zgrana z grafika, pasującą do ogólnego założenia gry milutko przygrywająca, relaksacyjna melodia. Raz sielankowa, raz próbująca nas wprowadzić w dziwny stan strachu, czy leku. Ogólnie, z małymi wyjątkami wyszło to dobrze. Mogło być lepiej, ale jest jak jest. Do tego towarzyszą nam pasujące do ogółu dźwięki miażdżonych trepami hydraulika przeciwników i niezbyt mile dźwięki pochodzące z menu.
Mechanika gry, jak już wcześniej wspomniałem jest bardzo prosta. Na mapie świata przedstawionego wybieramy poziom, przenosi nas do świata rzeczywistego, gdzie zaczyna się coś dziać. Gra może wydać się w niektórych miejscach trudna, a już na pewno irytującą. Wędrując w stronę wierz wartowniczych, gdzie walczymy z Bowser'em, lub jego poddanymi w rożnych postaciach, spotkamy liczne, zazwyczaj proste zagadki w stylu „co robić?” i znacznie trudniejsze, potrafiące przyprawić o białą gorączkę zagadki z serii „jak się tam dostać?”. Nie są to zagadki które musimy wykonać bo nie ukończymy gry. Takimi są tylko te pierwszego rodzaju. Za to prawdziwy problem pojawia się, gdy chcemy ukończyć grę w 100%, zdobyć wszystkie specjalne monety, czy dotrzeć to wszystkich miejsc. Spryt jest wskazany, a i poradami innych graczy nie należy gardzić. Ogółem do pokonania przeciwników, nie jest potrzebna jakaś duża dawka wyrafinowania, czy godzinnych rozmyśleń „jak go podejść?”. Większość przeciwników pokonamy łamiąc im karki skokiem na głowę, ale są tez takie, których w ten sposób nie da się pokonać (albo w ogóle nie da się ich powalić), lub takie, które się odradzają po pewnym czasie.
Zapytacie pewnie więc, co sprawia taką trudność, oraz co przyprawia o białą gorączkę, jak nie przeciwnicy. Otóż tym czarnym koniem tej gry, przez którego niejedna konsola tragicznie zakończy swój żywot są elementy platformowe. Skoki, odbicia, biegi, uchylanie się, itd. W jednym poziomie mamy 1 checkpoint, zazwyczaj na środku danego poziomu. Ilość żyć w danym poziomie, przeznaczona na starcia z wrogami, zależna jest od naszego aktualnego poziomu „zaawansowania”. Tzn. zależy od tego, czy jesteśmy duzi, czy mali, czy mamy jakąś specjalna zdolność, typu strzelanie, lub skorupa ochronna żółwia. Gdy poprawnie nie zaatakujemy wrogiej istoty, tracimy jeden poziom. W ten sposób wracamy do zwyczajnego hydraulika, z niezawodnymi trepami jako bronią pierwszego kontaktu. Niezależnie zaś od naszego aktualnego wyposażenia bojowego możemy polec, gdy wpadniemy w otchłań, podczas przeskakiwania z jednej platformy na drugą, czy z grzyba na grzyba, jakby to nie zabrzmiało. Wracamy do checkpointu, czy początku poziomu. Gdy już ukończymy grę lub nam się znudzi (bo kiedyś pewnie to nastąpi) możemy spróbować mini gier. Dzielą się one na 4 gatunki: Akcja, puzzle, table (typu karty), oraz „Variety”, które po krotce można przedstawić jako gry zręcznościowe. Gra jest dość długa, a to w jakim czasie ją ukończymy zależy czy gramy na czas, czy na ilość.

Przechodząc do meritum. Jak jest możliwe, ze gra z oklepaną  mechaniką, bardzo przeciętną i mało dla kogo atrakcyjną, bajkową grafiką, wsparta dobrymi, klimatycznymi dźwiękami dalej jest fenomenem? Gra z punktu wizualnego, czy dźwiękowego nie odbiega od konkurencji na rynku, coraz częściej zajmując gorszą pozycję, niż inne tytuły. Więc w czym tkwi tajemnica? Co sprawia, że Mario jest w stanie sponiewierać nasze uczucia, zgnieść wcześniejsze ideały, spalić zamysł idealnej gry i zająć miejsce w konsoli na długie godziny? Czy chodzi o ciągłą pogoń za uciekającym Bowserem, czy może bardzo zróżnicowane lokacje? Czy za fenomenem stoi ta jakże prosta, oklepana, znana przez wszystkich fabuła? Fabuła, która niczym nie jest w stanie nas zaskoczyć, bo jest po prostu liniowa do bólu.? Prawdę mówiąc nie wiem. Ta gra w każdym aspekcie jest przeciętna, a razem tworzy mieszankę wybuchową, bajkowej gry z prostą fabułą, która po prostu jest interesująca. Wciąga nas do świata hydraulika na długie, długie godziny.

  
Grafika: 7/10Dźwięk: 7.5/10
Grywalność: 9/10
Ocena ogólna: 8.5/10
Zakaz kopiowania bez mojej zgody.! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz