niedziela, 31 października 2010

Recenzja GTA: Chinatown Wars (PSP)

Grę zaczynamy od przybycia do Liberty City, jako Chuang. Syn szefa nowojorskiej mafii, przybywa zaraz po wiadomości o śmierci ojca. Tradycja nakazuje, aby to właśnie syn bosa mafii, przekazał nowy urząd następcy tragicznie zmarłego ojca. W tym wypadu symbolem władzy jest cenny miecz, który zostaje skradziony. Nasz bohater za cel obiera sobie odzyskanie symbolu władzy a przede wszystkim pomszczenie ojca.!

Grafika w PSP'kowej wersji GTA: CW stoi schodek wyżej względem wersji DS'owej. Nie chodzi tutaj o jakieś fajerwerki graficzne, lecz o żywsze, a na pewno realniejsze kolory względem DS'a. Zapewne to zasługa lepszych parametrów PSP. Jak nauczyło życie, a właściwie gry, grafika nie jest najważniejsza, choć w tym przypadku, poglądy na temat grafiki nie mają większego znaczenia. Wszystko jest ładne. Modele budynków wyraźne, nie ma tu mowy o pikseluchach. Podobnie jest z pojazdami, drzewami i wszystkim co nas otacza. Przyczepić nie można się nawet do modelu zniszczeń, który na pierwszy rzut jest dość ubogi, choć jak na standardy PSP, daje radę. Na początek jednak należy wspomnieć o przerywnikach filmowych. Czymś co w grze pokroju GTA spełnia kluczową rolę. Te przerywniki filmowe niczym „Moda na Sukces” zaskakują nas swoimi zwrotami. Obrazy kreślone jakby ludzką ręką na przerwie jednego z wielu polskich gimnazjów wyglądają ciekawie. Nie są to już niedopracowane filmiki, a pewnego rodzaju galeria zdjęć, z dialogami pisanymi u dołu ekranu, w której zmienia się tylko mimika twarzy bohaterów, no i może czasem perspektywa widzianej sceny. Innowacyjny pomysł w serii GTA, a spisuje się nieźle. Twórcy postarali się, aby nadać postaciom zewnętrzną warstwę człowieczeństwa. Postacie cierpią, płaczą, czasami nawet zarzucają nas humorystycznymi dialogami, tylko po to, aby ukazać charakter danej postaci. Tak więc w grze uświadczymy twardego, nieugiętego mafijnego bossa, jego potomka, który w drodze na szczyt mafijnej hierarchii wykazuję się sprytem, czy członkini mafii, która z pozoru jest zwykłą, przeciętną kobietą.
Ścieżka dźwiękowa omawianego tytułu nie jest może najwybitniejsza na świecie, lecz jest to solidny, twardy punkt tej produkcji. Odgłosy miasta, które swoją drogą żyje (Tutaj mijamy korek, tam ktoś przejechał człowieka, w oddali widzimy postać uciekającą przed policją) jak chyba w żadnej handheldowej produkcji na tak wielka skale, są przekonujące. Odgłosy broni, sygnalizacja dźwiękowa służb mundurowych, czy dźwięk kraksy samochodowej wypadają ponad przeciętnie, a to dopiero początek. Przenieśmy się do auta, w którym spędzimy wiele czasu. Tutaj jest nieco gorzej, lecz dalej dobrze. Do użytku mamy 11 stacji radiowych, w których usłyszymy podkłady (tak właśnie, podkłady muzyczne, gdyż nie użyczymy ludzkiej mowy w rozgłośni radiowej Liberty City) takich gatunków jak Soul, Hip Hop, Rap, Rock, Metal, czy coś na wzór Techno. Siłą udźwiękowienia tego tytułu jest klimatyczna, „orientalna przygrywająca żwawo, podczas niechlubnych nam chwil melodia, rodem ze starożytnych Chin”. Najczęściej występuje podczas przerywników, lecz zdarza się też w innych ciekawych momentach, których podkreśleniem wyjątkowości właśnie zajmuję się dźwięk.
Dobrze więc. Mamy ciekawą grafikę, mamy świetną oprawę muzyczną, do pełni szczęścia brakuje już tylko dobrej rozgrywki i tutaj Rockstar także spisało się świetnie. Gra się przyjemnie. Scenariusz wyraźnie ukazuje, że celem głównego bohatera jest zemsta! Rozgrywka nie jest długa, za to jest wystarczająca, żeby zapoznać się z grą i ukończyć ją bez zniechęcenia. Wprowadzone zostały nowinki. I jest ich sporo. O ile telefon komórkowy i możliwość „szybkiego transportu” mieliśmy już w GTA IV, o tyle handel narkotykami to zupełna nowość. I to bardzo przydatna nowość. W teraźniejszym świecie często dorobić się czegoś uczciwą pracą gangstera. Obrona wysoko postawionego członka mafii, zabicie dziesiątek wrogów, straconą masa energii? To co, to imigrant, zadowoli się 200 dolarami. Kradzież samochodu i ucieczka przed policja? Eee tam, to było proste, dajcie mu 50$. Za to narkotyki przynoszą zysk wyrażany w liczbie i 3-4 zerach. Widać, że GTA CW miało być pewnego rodzaju królikiem doświadczalnym, bo jak wcześniej wspomniałem, gra przepełniona jest niespotykanymi wcześniej patentami w grach wielkiego R, a nawet wielu innych wyżej cenionych tytułów. Dajmy na to telefon. Niby zwykłe PDA z GTA IV, a jednak mamy tam wszystko. GPS, mapę, mail, pospolity dziennik, odtwarzacz muzyczny, opcje (do rozgrywki multiplayer, jak i single player). Jest to zrobione przemyślanie i naprawdę wygodnie. Jedyny problem to długość wczytywania się menu PDA. Taki mały zgrzyt.
Kolejną ciekawą a niespotykaną nowinką są mini gry. Spotkamy je podczas robienia koktajli Mołotowa, kradzieży samochodu, ucieczki z tonącego pojazdu, siłowego otwierania kłódek itd. Fenomenalne posunięcie, które sprawdza się mimo braku Touch Screen'a, na które było przeznaczone. Takich atrakcji w grze są dziesiątki. Nie masz pieniędzy na broń? Ukradnij samochód Ammo Nation, zabij kierowce, wypal dziurę palnikiem w karoserii i zdobądź broń. Nie masz pieniędzy na dom? Nie, nie kradnij go. Wygraj go w loterii!. Oczywiście nie wszystko mogło się sprawdzić. O ile kradzież auta z bronią jest czymś fajnym, to już brak możliwości osobistego kupienia broni nie!. W grze nie można kupić broni, gdyż nie ma tak owego sklepu. Z pomocą przychodzi nam sklep wysyłkowy. Tak, wiem, że to głupie, lecz nie ja to wymyślałem. Dostajemy nagłą misję, trzeba odbić gangstera. Przydałaby się broń, prawda? Zamówmy ją online. Broń przychodzi po paru godzinach, gangster nie żyje, a my mamy broń. Brawo Rockstar! Kolejną głupotą jest pozbywanie się gwiazdek. Gwiazdki sygnalizują poziom poszukiwań przez policję. Kolejna gwiazdka, to więcej jednostek, trwalszych, mocniejszych, lepiej uzbrojonych. Prosty przykład: handlujemy narkotykami, dokańczamy transakcję, a tutaj nagle zwala nam się na głowę policja. Dajmy na to 2 gwiazdki. Trzeba by się ich pozbyć, prawda? Wsiadamy do auta i udajemy się w ucieczkę. Z tym, że w CW nie da się uciec policji, przy większej ilości gwiazdek niż jedna! Jedyny sposób pozbycia się ich, to taranowanie radiowozów, tak, aby te się rozwalały. Gdy staranujemy 2 radiowozy, w przypadku gdy poszukują nas na poziomie 2 gwiazdek, pozostaje jedna gwiazdka i możliwość swobodnej ucieczki. Patent byłby fajny, gdyby był połączony z możliwością tradycyjnej ucieczki znanej z GTA IV.
Minusem tej produkcji jest niestety iloraz inteligencji przeciwników. Policja, nie reaguje, gdy potrącimy przechodnia, lecz zareaguje, gdy ukradniemy samochód. Gangsterzy są w stanie strzelać w auto, gdy staniemy za nim, a będzie on na linii strzału. I nie mówię tutaj, że mamy stać blisko. Możemy stać spory kawałek dalej, a oni nieustannie ślepo będą strzelać w auto. Nie raz, ani nie dwa wrogowie wykończą się sami, zanim zaczniemy działać. Najistotniejszą rolą w GTA zawsze były misje. I tutaj nie jest inaczej. Rockstar o tym dobrze wie, co pokazało i tym razem. Misję nie są w żaden sposób nudne czy monotonne, za to poziomem trudności wydają się być dobrane odpowiednio. Każde zadanie można wykonać bez większego problemu. Oprócz misji z kradzieżą aut, czy misji zabójcy, nie ma mowy żebyśmy spotkali 2 podobne misje. A te, to rzeczywiste perełki. Zaczynając od pospolitego oklepanego zabójstwa, poprzez nieczystą pomoc w wygraniu wyścigu, na ostrzale z helikoptera kończąc. Obok dźwięku to 2 nieugięty filar tej gry.
Mamy tak więc 2 filary i małe „ale”. Polega ono na tym, że jeżeli nie jesteś fanem sandbox'ów to nawet nie masz się do tej produkcji zabierać. Będzie to strata czasu i kasy. Gra jest czymś nowym. Czymś co miało podkreślić panowanie DS'a w Europie. Miało być przeznaczone tylko na konsole Big N. Pech (czy aby na pewno?) chciał, że trafił na handhelda Sony w polepszonej wersji. I właśnie z tego powodu ja i nie tylko ja, otarliśmy zakurzone ekraniki naszych PSP i odstawiliśmy DS'a w kąt. Grę mogę tylko polecić!.

Grafika: 8/10
Dźwięk 9/10
Grywalność 10/10

Zakaz kopiowania bez mojej zgody.!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz