sobota, 13 listopada 2010

Recenzja My Hero: Firefighter (NDS)

Po ciekawym symulatorze mechanika samochodowego, przyszedł czas na symulator pracy strażaka. Czy ta gra ma jakąkolwiek szansę wybić się ponad setki innych gier, lepiej rozreklamowanych, z większym budżetem, potencjałem i ogółem skazanych z góry na murowany hit? Jak to mówią „nie ma rzeczy niemożliwych”, ale czy My Hero: Firefighter jest tytułem, który potwierdzi legendę, że gry z małym budżetem i słabym marketingiem mogą być dobre? Zapraszam do recenzji.

Fabuła jest niezwykle prosta. Wcielamy się w rolę styranego pracą, dumnego z tego czym się zajmuje strażaka. Strażaka, który od najłatwiejszych zadań praktycznych, przejdzie do gaszenia największych pożarów, przy użyciu nowoczesnych urządzeń, we współpracy z wiedza, którą zdobył na licznych treningach praktycznych.

Rozgrywka jest bardzo prosta. Wszystko dzieje się na dolnym ekranie, a na górnym mamy statystyki + prowadzone aktualnie dialogi. Jako, że jesteśmy nowi w oddziale, wszystkiego będziemy uczyć się od podstaw. Od tego jak skutecznie ugasić pożar, poprzez to jak używać różnych narzędzi na obsłudze dźwiga wyciągowego kończąc. Rozgrywka ogranicza się do naprzemiennego wezwania do pożaru i szlifowania swoich umiejętności. Z czasem, gaszone przez nas pożary będą coraz większe, podobnie jak liczba używanych podczas jednej misji urządzeń i przedmiotów. Problem w tym, że to wcale nie utrudnia rozgrywki, lecz tylko wydłuża czas w jakim poradzimy sobie z problemem.
Misje, w jakich przyjdzie nam brać odział nie są raczej zróżnicowane, choć nie wydaje mi się, żeby ktoś od pracy strażaka wymagał zróżnicowania. Czasem trafi się jakaś łatwiejsza praca, typu ściągniecie kota z drzewa, lecz przez większość gry walczyć będziemy w piekielnym upale o życie swoje, jak i innych ciężko pracujących ludzi. Przedmioty jakie użyjemy podczas misji (siekiera, maska gazowa, 2 rodzaje gaśnicy) zdobywamy podczas treningu. Jeżeli zaliczymy trening, automatycznie dane urządzenie zostanie dodane do naszego ekwipunku.

Niestety w tym tytule nie ma mowy o wyborze danego narzędzia, czy wolnej wędrowce po aktualnie gaszonym obiekcie. To wszystko robi za nas konsola, a my mamy tylko dobrze użyć tego, co zostało nam aktualnie przydzielone. Wyjątkowo, w niektórych lokacjach przez chwile możemy się poruszać w kierunku którym chcemy. Wygląda to tak. Postać kierowana przez konsole nagle staje, a nam na Touch Screen'ie pojawiają się strzałki, w która stronę chcemy, aby nasza postać podąrzała. Zazwyczaj gdy tak się dzieje, mamy możliwość uratowania jakiegoś człowieka, zwierzęcia albo maszyny. Gdy to zrobimy, postać wraca do tego miejsca i znowu jest kierowana przez intuicje.
Na każde wezwanie dojeżdżamy wozem strażackim. Jest to trochę irytujące. A właściwie irytujące jest kierowanie tego pojazdu. Nie prowadzimy go tradycyjnie na strzałkach, lecz poprzez użycie Touch Screena, oraz strzałki w górę. Gdy wciśniemy strzałkę w górę, auto przyspiesza, a kiedy trzeba aktualnie skręcić, na ekranie pojawia nam się mini gierka, polegająca na sunięciu rysikiem po wyznaczonym punkcie, poruszającym się na ekranie.

Wszystkie prace wykonywane przez naszego bohatera, prowadzone są poprzez użycie dotyku. Gdy gasimy pożar, używamy gaśnicy. Aby zwiększyć jej moc mamy mini gierkę, podobna do tej, z prowadzeniem samochodu. Gdy rozwalamy drzwi, mamy mini gierkę, polegającą na szybkim kliknięciu rysikiem w dany punkt na ekranie. Również, gdy wynosimy się ponad budynki, przy pomocy wyciagnika, obsługujemy go za pomocą Touch Screen'a.

Grafika jak na możliwości DS'a jest zadowalająca. Mamy tutaj widok z oczu bohatera, gdy używamy jakiegoś narzędzia, lub np. walczymy z ogniem, oraz kamerę zza pleców gdy się poruszamy, lub używamy wyciągu. Elementy, nie wszystkie, lecz są rozpikselowane. Widać to, lecz myślę, ze gracze DS'a zdarzyli się do tego przyzwyczaić. Praktycznie wszędzie, oprócz zbliżenia na ogień ujrzymy piksele, które ogólnie nie przeszkadzają, ale są i trzeba o nich pamiętać.
Ogień wygląda już lepiej, choć nadal mało realistycznie. Pali się, lecz gdy zaczniemy go zalewać woda, nie zmniejsza się, nie zaczyna się tlić, czy nawet bardziej dymić, a po prostu zanika. Obojętnie jaką ma powierzchnie, jak jest wielki. Nie zmniejszy się ani trochę, lecz po prostu będzie coraz mniej nasycony kolorami, aż po prostu zniknie. Wyjątkiem są małe płomienie na około, po zgaszeniu których, główny płomień gasi się łatwiej. One znikają od razu, lecz tak samo niespodziewanie.

Lokacje jakie odwiedzimy, są zróżnicowane. W skład miejsc, w jakich będziemy pracować wchodzi: ogródek starszej pani, której kot uciekł na drzewo i musimy go ściągnąć; dom wpływowego mężczyzny, którego syn za pośrednictwem kominka zrobił ognisko w domu; pole treningowe, gdzie będziemy szlifować swoje umiejętności w danej kategorii, czy chociażby magazyn, gdzie będziemy ratować ludzi, niemowlę oraz psa.
Przed każdą misją właściwą mamy krotki przerywnik filmowy informujący co się stało. Nie ma w nim dialogu, czy jakiś wskazówek. Jest on pokazany na zasadzie komiksu. Mianowicie. Na obu ekranach, kolejno od górnego lewego boku układają nam się obrazki. Mniejsze, większe, rożnych kształtów, poprzecinane białymi kreskami. Ilustracje te są dość czytelne, można domyśleć się, co się stało, w jaki sposób i dlaczego. Ogółem wyszło to zdecydowanie dobrze.

Animacji bohatera zbyt wielu nie uświadczymy. A to dlatego, ze widzimy tylko jak postać biega. Cała reszta, to po prostu widok kawałka węża lejącego wodę, czy siekiera poruszana siłą woli. Wróćmy jednak do bohatera. Poruszanie się bohatera zawsze wygląda tak samo. Skoro jest to pewnego rodzaju filmik, twórcy mogli się postarać i wyklepać coś ładniejszego. Możliwości są, tylko chęci brak. Na pogardę natomiast zasługuje wygląd, oraz animacja osób które będziemy ratować.

W tym przypadku, najlepsza animacje ma maszyna, która pewnego razu mamy wyciągnąć. Nie rusza się, więc nie ma problemu, wszystko wygląda ładnie i miło. Jednak gdy miałem ratować ludzi i zobaczyłem jak do mnie biegną, jak lamentują, zamiast ich ratować, chciałem samoczynnie wyciągnąć siekierę i ukrócić ich marny żywot. Oni są po prostu paskudni, ruszają się jak worki z kartoflami w betonowej szkatułce. Najczęściej stoją do nas plecami. Gdy wchodzimy do pokoju i wszystko ugasimy, oni poruszają nogami tak jakby biegli do przodu, ale następuje teleport i są przed nami. Cudownie.
Dźwięk w menu nie jest cudem. Nie brzmi jak melodia, ale jak nie leczone ADHD. Jest energiczna, w pewien sposób napędzająca, zarazem pasująca do założenia gry, o intensywnej pracy strażaka, gdzie, nie ukrywajmy, liczy się czas. Podczas rozgrywki, dźwięk się stabilizuje, nie powoduje u nas nerwicy, a raczej uspokaja i pozwala cieszyć się grą. Poza tym uświadczymy także dźwięków wydobywających się z gaśnicy, stuków wywołanych niszczeniem drzwi, czy innych właśnie używanych urządzeń.

My Hero: Firefighter to gra dla wszystkich. Nie tylko dla tych, którzy w dzieciństwie chcieli zostać strażakami. Strażak to dobry patent na grę, którą właśnie otrzymaliśmy. Ciekawy tytuł, pokazujący, ze praca strażaka nie jest lekka. Tytuł dający nam wcielić się w kogoś innego, w realnego bohatera i poczuć, choć trochę, trud jego pracy. Gra, to też świetny przykład, ze można zrobić dobra grę, przy małym nakładzie funduszy i praktycznie zerowej reklamie. Gratuluje!

Grafika: 8/10
Dźwięk: 6.5/10
Grywalność: 7/10
Ocena ogólna: 7.5/10
Zakaz kopiowania bez mojej zgody.!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz